sobota, 7 grudnia 2013

Chapter II

"Nie myśl, że wiesz o mnie wszystko, bo nieznana ci prawda jest okrutna."

- Dzień dobry! - przywitałam się Anne.
- Witaj kochanie! Miło cię znowu widzieć - ucałowała mnie w policzek, po czym wskazała szybkim ruchem ręki, żebym weszła do mieszkania.
Pierwsze słowa, które przemknęły mi przez myśl, gdy znalazłam się w przedpokoju? "A więc to tak?". Byłam pod ogromnym wrażeniem. Spokojna, bezbronna staruszka Czterokrotną Mistrzynią Świata w jeździe na nartach? Na ścianie wisiała niewiarygodna kolekcja dyplomów.
- Ciekawie mieszkasz. - uśmiechnęłam się do Anne.
- Nic tu nadzwyczajnego.
- Nic nadzwyczajnego? Żartujesz sobie? Na każdej półce leży kilka nagród, a ty mówisz, że to jest normalne?
- Dawno i nieprawda! Brałam udział w zawodach dobre 20 lat temu, jak nie więcej... Potem mojej córce urodził się syn.
- Harry...
- Tak, Harry. Musiałam zajmować się wnuczkiem, bo Sophia była zbyt zapracowana, żeby poświęcić mu trochę czasu. Dla niego zrezygnowałam z jazdy na nartach. Poświęcałam mu cały swój czas. Jednak po śmierci ojca Harry całkiem się zmienił. Nie okazywał żadnych uczuć, popadł w nieodpowiednie towarzystwo. Straciłam jedynego, ukochanego wnuczka.
- Rozumiem, przykro mi.
- Teraz odwiedza mnie tylko wtedy, kiedy ma problemy z policją, lub brakuje mu pieniędzy na życie.
Słuchałam dokładnie każdego słowa wypowiedzianego przez panią Styles. Zrobiło mi się żal staruszki.
- Harry to nie jest zły chłopak, po części oddaliliśmy się od siebie z mojej winy. Nie myśl, że wiesz o mnie wszystko, bo nieznana ci prawda jest okrutna, Emily.
Zapadła cisza, nie miałam pojęcia, co na to odpowiedzieć. Zrobiło się niezręcznie, na szczęście pani Styles to zauważyła.
- Napijesz się czegoś, skarbie? Może herbaty?
- Tak, bardzo bym prosiła.
- Miętową, malinową?
- Zwykłą, jeśli to nie problem.
- Jasne, że nie! Już robię. Ile wsypać łyżeczek cukru?
- Jedna wystarczy.
Po kilku minutach kobieta wyszła z kuchni z dwoma kubkami gorącego napoju. Postawiła je na stole, przysuwając do mnie jeden z nich. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- O nie... - powiedziała cicho staruszka.
Już wiedziałam kto postanowił pojawić się u Anne. Położyła palec na usta, dając mi znak, żebym się nie odzywała. Najwyraźniej chciała udawać, że dom jest pusty. Niestety, niespodziewany gość miał klucze do mieszkania i bez trudu znalazł się w środku.
- Babciu, do cholery, gdzie ty jesteś ?!
- T-t-tutaj kochanie.
- Nie mów tak do mnie, chyba że chcesz dos... Kim ty jesteś? - zwrócił się do mnie.
Wyglądał na sympatycznego chłopaka z pięknymi, zielonymi oczami i burzą loków na głowie. Jednak co do pierwszego określenia się pomyliłam.
- Nie umiesz mówić?! Czemu jesteś w mieszkaniu mojej babci?!
Przestraszyłam się Harry'ego, nie umiałam wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Odpowiedz.
- Um... Spotkałam Anne w parku, zakolegowałyśmy się...
- Ile ty masz lat?!
- 16.
- Nie widzisz, że ona jest dużo starsza?
- N-no tak. - pierwszy raz w życiu się zająkałam.
- Nie bój się mnie, nie jestem jakimś potworem.
- Ja..ja już może pójdę, porozmawiajcie sobie.
- Nie, zostań - wtrąciła się Anne.
- Możesz zostać. - potwierdził brunet.
- Oh, dziękuje za pozwolenie! - odparłam ironicznie.
- Zapomniałem, jestem Harry.
- Wiem...
- Co?! O, już rozumiem, czemu myślisz, że jestem taki okropny...
- A nie jesteś? Nie potrafisz niczego powiedzieć spokojnie, cały czas krzyczysz.
- Przepraszam.
Anne zamurowało. Widocznie Harry nie mówił zbyt często tego słowa. No tak, czego innego się spodziewać po takim chłopaku?

~*~

Haha, co ja napisałam...
Przepraszam za ten rozdział :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Chapter I

Lekki podmuch wiatru odgarnął włosy z mojego spoconego czoła.
Codzienne przebieganie 10 kilometrów stało się już moim zwyczajem. Musiałam przecież dbać o kondycję. Jako osoba reprezentująca szkołę w każdych zawodach pływackich nie mogłam zaniechać porannych ćwiczeń. Jestem w idealnej formie i zamierzam taka pozostać. Rodzice są ze mnie bardzo dumni, ponieważ często słyszą miłe słowa na mój temat. Mimo tego, że jestem tak wychwalana, nie czuję się lepsza. Staram się być skromna, niczym się nie chwalę... W każdym razie uważam, że ludzie gardzący mną (a jest takich dużo, uwierzcie mi) nie mają tak naprawdę powodu do nielubienia mnie.
Z przemyśleń wyrwało mnie szczekanie psa. Cały czas biegłam nie zwracając uwagi na nic dookoła, aż w końcu wpadłam na jakąś panią, która wyszła z pupilem na spacer i pod wpływem uderzenia przewróciła się. Ocknęłam się i pomogłam starszej pani podnieść się z chodnika.
- Bardzo panią przepraszam, zamyśliłam się!
- Spokojnie, jestem cała - odpowiedziała z uśmiechem staruszka.
- Jest pani pewna, że wszystko jest w porządku? Nic pani sobie...to znaczy...nic pani nie zrobiłam?
- Nie, nic mi nie jest. Udajmy, że ta sytuacja nie miała miejsca.
- Ja naprawdę nie zauważyłam, że pani tu stała... Może da się pani zaprosić na kubek ciepłej kawy na przeprosiny? Widzę, że pani zimno.
- A komu nie jest zimno pod koniec listopada? Dziecko, nie nadużywaj słowa "pani", mów mi po imieniu. Jestem Anne.
- Dobrze, proszę p...Anne. Ja nazywam się Emily, miło mi poznać. To jak z tą kawą?
- Bardzo chętnie napiłabym się czegoś gorącego, więc czemu nie?
Czy to nie dziwne, że właśnie idę z panią w podeszłym wieku do kawiarni? W dodatku kompletnie nie znam tej kobiety, ale wydaje się być bardzo miła. Postanowiłam zaprowadzić ją do miejsca, gdzie zawsze udaję się po ćwiczeniach. Moja ulubiona kawiarnia znajduje się niedaleko.
Po około 10 minutach doszłyśmy na miejsce. Nie było to nic specjalnego, ale uwielbiałam tam chodzić ze względu na atmosferę panującą w pomieszczeniu. W dodatku sprzedawali pyszne, rozgrzewające napoje.
Wraz z Anne usiadłam przy najbliższym wolnym stoliku. Złożyłyśmy zamówienie, które dotarło do nas niewyobrażalnie szybko.
- No więc...Emily, ile ty właściwie masz lat? - zaczęła rozmowę staruszka.
- Na razie 16, w marcu skończę 17.
- Jeszcze całe życie przed tobą. Młoda, piękna i inteligentna! - słowa Anne bardzo mnie zdziwiły, ponieważ prawiła mi komplementy ledwo mnie znając.
- Dziękuje bardzo! Ale nie sądzę, żeby to była prawda.
- Ależ oczywiście, że to prawda! Jesteś wspaniała, Emily! Nie to co Harry... - ostatnie zdanie powiedziała nieco ciszej.
- Przepraszam, kto?
- Harry, mój wnuczek. Nie jest taki jak ty, jest zupełnym przeciwieństwem.
Rozmawiałyśmy jeszcze długo, dowiedziałam się czegoś o wnuczku Anne, ona też pytała o różne rzeczy, więc wiedziałyśmy o sobie naprawdę dużo. Znałam panią Styles (bo tak miała na nazwisko owa kobieta) niedługo, zaledwie kilka godzin, ale jakaś więź mnie z nią łączyła. Nie potrafię opisać uczucia, jakiego doznawałam przebywając w towarzystwie staruszki. Po jakimś czasie pani poprosiła mnie o kolejne spotkanie, tym razem u niej w domu. Zgodziłam się natychmiast, bo bardzo polubiłam Anne!
Wyszłyśmy z kawiarni, na zakręcie rozstałyśmy się. Obie nie mogłyśmy doczekać się mojej wizyty u kobiety. Wizyty, która - jak się później okazało - zmieni moje życie o 180 stopni.



~*~
Pewnie nikt nie będzie chciał tego dalej czytać, bo nie ma narazie żadnej wielkiej miłości, ale no cóż...